w

Kochałem ją, ale nie mogłem z nią być. Mieliśmy dziecko

To była wielka miłość. Z Karoliną poznaliśmy się w szkole. Nikt nie traktował poważnie naszego związku. Ot, szczenięcia miłość, mówili wszyscy. Tymczasem my byliśmy dla siebie całym światem. Gdy skończyliśmy szkołę, przestaliśmy się zabezpieczać. Chcieliśmy dziecko, owoc naszego ogromnego uczucia. Gdy urodził się Gabryś, zwariowaliśmy na jego punkcie. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem – mieszkaliśmy w starej, brzydkiej kawalerce wynajętej za grosze po znajomości.

Moja rodzina była wściekła. Karoliną właściwie nikt się nie przejmował. Z czasem przyszła proza życia. Ciężka harówka od rana do nocy, niemożność realizacji marzeń o normalnym mieszkaniu. Nawet nie zauważyłem, kiedy Karolina, tak jak większość członków jej rodziny, zaczęła nadużywać alkoholu.

Mężczyzna w naturze
Fot. Pexels.com

Sprawdź także: 5 kwestii łamiących serce i dotykających osób z depresją (mysli.pl)

To była równia pochyła…

Karolina nie panowała nad sobą. Czara goryczy przelała się, gdy poszła pijana po Gabrysia do przedszkola. Wtedy powiedziałem, że albo się wyprowadza, albo idzie na odwyk. Wybrała to pierwsze… Poszła mieszkać do swojej siostry, która od lat żyła w patologii. Rozwód był szybki – opiekę przyznano mi. W międzyczasie Karolina zaciągnęła masę długów, o których dowiedziałem się, gdy to mi komornik (jeszcze przed rozwodem) wszedł na konto. Mama pomagała mi wychowywać dziecko.

Czym sobie to dziecko zasłużyło?

Przez lata mieszkaliśmy bardzo blisko siebie. Gabryś widywał mamę, ale musiałem mieć to pod kontrolą. Bałem się, że coś mu się stanie, gdy jego matka i jej nowy fagas, też alkoholik, urządzą przy nim melanż. Pogodzenie tego wszystkiego przez lata było bardzo trudne. Gdy Gabryś był już duży i rozumiał dokładnie, o co chodzi, prosił mnie nie raz, bym zawiózł Karolinę na odwyk. Do dzisiaj ciężko patrzy mi się, na dorosłego już syna, który widzi swoją chorą matkę i właściwie nie może jej pomóc. Czym ten chłopak sobie na to zasłużył?

Sprawdź także: Tym razem moi rodzice naprawdę przegięli… (mysli.pl)