Nikt nie zrobi nam krzywdy większej, niż my sami sobie. Może jest w tym powiedzeniu trochę przesady, jednak w sporej części to prawda. Jesteśmy krytyczni wobec siebie bardziej, niż byłby nasz największy wróg. Samobiczujemy się za sytuacje, które nie mają aż tak wielkiego znaczenia.
![](https://mysli.pl/wp-content/uploads/2021/04/caroline-veronez-bbjmFMdWYfw-unsplash-scaled.jpg)
Dzień zaczynamy od zamartwiania się, kończymy na przemyśleniach, co zrobiliśmy nie tak i jak można to naprawić. To naturalne, że bywają sytuacje, które tak na nas wpływają. Problem zaczyna się wówczas, gdy to staje się naszą codziennością. Stąd droga do powolnej, acz systematycznej i niestety skutecznej autodestrukcji jest już prosta.
Zacznij dzień od miłych rzeczy!
Wstajesz rano i zamiast pomyśleć o tym, ile dobrych rzeczy dziś na Ciebie czeka, zamartwiasz się tym, co było, próbując przy tym przewidzieć, co będzie (no i najlepiej temu zapobiec). W efekcie przez cały dzień jesteś zestresowana, a wieczorem, zamiast odpocząć, padasz wycieńczona. Sen też jest nerwowy, bo w głowie plączą się różne myśli. To, w jaki sposób zaczniesz dzień, ma największy wpływ na to, jaki on będzie. Dlatego na tyle, na ile to możliwe, odganiaj złe myśli i rankiem zrób dla siebie coś miłego. Zatrzymaj się na chwilę i rozkoszuj tym, co sprawia Ci przyjemność – nawet jeśli to tylko kubek aromatycznej kawy czy spryskanie się ulubionymi perfumami.
Wyciągaj wnioski, ale nie dobijaj się!
Co się stało, to się nie odstanie – to prawda. Nawet jeśli będziesz intensywnie o czymś myśleć i w głowie przerabiać różne scenariusze, przeszłości nie zmienisz. Samobiczowanie się również nie doda Ci chwały ani nie wymaże przeszłości. Jedyne, do czego doprowadzisz to to, że będziesz ciągle chodzić zdołowana, smutna i bez energii. Z przeszłości warto wyciągać wnioski, by unikać podobnych błędów w przyszłości. Czasu nie cofniesz, więc… głowa do góry i ruszaj przed siebie. Porażki traktuj jak życiowe lekcje.