w

Pułapka różowych okularów na początku związku. Uważaj!

Poznałaś kogoś, kto przywrócił sens Twojemu życiu. Czujesz niesamowity przypływ energii, wierzysz w to, że możesz przenosić góry. On jest taki idealny, świetnie do siebie pasujecie, w myślach przystawiasz jego nazwisko do swojego imienia, snując wielkie plany na przyszłość.

To prawda, że miłość dodaje skrzydeł, jednak przy tym też lubi przysłaniać wzrok. Idealizowanie partnera na początku znajomości to częsta praktyka, która jednak równie często jest zgubna.

Fot. Pixabay.com

Trudno oczywiście nie patrzeć na początku przez różowe okulary, ale musisz mieć świadomość pewnych pułapek.

Jakoś to będzie!

W sumie więcej was dzieli niż łączy. Pochodzenie, wychowanie, spojrzenie na świat, podejście do życia. No ale jest tak fajnie, że na pewno jakoś to będzie, jakoś się dogadacie i będziecie wiedli sielsko-anielskie życie.

No tak, jakoś to będzie – raz lepiej, raz gorzej, no ale jakoś. Na początku wszystko wydaje się bardzo proste i do tego, by coś osiągnąć, wystarczą tylko chęci. Rzeczywistość bywa jednak brutalna i często okazuje się, że jednak potrzeba czegoś więcej niż chęci.

Prędzej czy później skończy się etap dopasowywania się do siebie i każde zacznie mimowolnie przeciągać linę na swoją stronę.

Różnice są fajne!

Oczywiście, że tak, bo gdyby każdy był taki sam, świat byłby okropnie nudnym miejscem. Miej jednak na uwadze to, że to, co dziś fascynuje, jutro może przeszkadzać. Pamiętaj o tym szczególnie, gdy te różnice dotyczą kluczowych kwestii, jak podejście do życia, związku czy pracy. Dziś jest fajnie, bo to coś nowego, niepoznanego do tej pory. Jutro jednak może powodować morze łez i zachodzenie w głowę, co dalej i po co to wszystko było.

On się zmieni, postaram się o to!

Może tak, może nie. A raczej na pewno nie. Ludzie nie zmieniają się radykalnie. To znaczy: możesz popracować nad tym, że on zarywa noce, pije za dużo kawy czy niezdrowo się odżywia. Ale nie zmienisz jego charakteru, spojrzenia na świat czy pewnych przyzwyczajeń. Nie licz więc na to, że “popracujesz” nad nim i nagle z imprezowicza stanie się domatorem spędzającym popołudnia przy książce.

Zresztą – zmienianie kogokolwiek jest po prostu wobec tej osoby nie w porządku. Trzeba dobierać ludzi wokół siebie tak, by się wzajemnie uzupełniać, a nie zmieniać nikogo wedle własnego widzimisię!

Nie zmienisz się ani Ty, ani on – chyba, że na chwilę, ale to będzie naginanie się po to, by sprawić drugiej stronie przyjemność. Jednak w dłuższej perspektywie każde z was będzie znów w pełni sobą. Pytanie, czy uda się to pogodzić?