„Gdybym tylko się nie zezłościła…”, „niewiele mi potrzeba, aby wybuchnąć”, „nie lubię się smucić”.
To przykłady, których jest znacznie więcej. Społeczeństwo wciąż dyskryminuje emocje, które są niewygodnie. Jesteśmy zewsząd pouczani o zdobywaniu szczęścia, maskowaniu ciężkich odczuć, które nie pasują do ogólnie przyjętego standardu.
Choć mamy wrażenie, że nasze negatywne zachowania nie mają celu, jest w nich bardzo wiele sensu i wiedzy. Nauczani od wczesnych lat dziecięcych, że zawsze powinniśmy być po „dobrej stronie” całkowicie nie potrafimy zachować się w sytuacji dla nas trudnej.
Gdy na pierwszy plan wysuwają się nieakceptowane emocje, takie jak złość, gniew, rozdrażnienie lub smutek zamykamy się przed nimi, starając się je zagłuszyć. Bywa także, że długoletnie wstrzymywanie uczuć powoduje niepohamowaną lawinę, której później nie potrafimy zatrzymać.
W psychologii nie uznaje się żadnych emocji za negatywne. Przede wszystkim są one informacją co aktualnie dzieje się we wnętrzu danej osoby. Świadomość przeżywanych emocji świadczy o dojrzałości emocjonalnej. Istotnym jej elementem jest rozróżnianie i mówienie głośno o swoich odczuciach.
Komunikaty, wypowiadane w sposób neutralnie nacechowany, często pomagają nam uporać się z danym przeżyciem. Przykładowo, gdy bliska nam osoba nas rozzłości, warto poinformować ją o przeżywanych właśnie uczuciach i zakomunikować „wiesz, Twoje zachowanie bardzo mnie zraniło. W tym momencie czuję, że jestem rozdrażniona.”
Opanowanie tak trudnej sztuki wymaga czasu. Wielokrotne powtarzanie i słuchanie swojego ciała i odczuć na pewno pomoże w złapaniu równowagi. Najważniejszym jednak jest fakt, że każda z emocji jest nam potrzebna, ale trzeba zwyczajnie umieć ją wyrazić.