Co jest jednym z największych demotywatorów życiowych, powstrzymujących nas przed działaniem? To „co ludzie powiedzą”. Boimy się oceny innych, choć teoretycznie nas to nie obchodzi. Otoczenie jednak daje sobie prawo do głośnego wyrażania zdania na tematy, które zasadniczo nie powinny obchodzić nikogo, poza samym zainteresowanym.
Jednak nie dość, że ludzie lubią głośno mówić o tym, co ich nie dotyczy, to w wielu przypadkach dają sobie również prawo do oceniania i pouczania innych.
Jak sobie z tym radzić i dlaczego nie warto się przejmować?
Kim oni są, by mówić, jak masz żyć?
Ludzie zawsze mówili, mówią i będą mówić na czyjś temat – tego się nie zmieni ani nie uniknie. Zanim jednak zaczniesz się przejmować, pomyśl o tym, kim ci „wspaniali doradcy” dla Ciebie są.
Jeśli uwagę na coś zwraca Ci rodzina i bliscy, z którymi jesteś w dobrych stosunkach, to zawsze warto wziąć ich zdanie pod uwagę. Z pewnością martwią się o Ciebie i „gadanie” wynika z troski.
Jeżeli jednak na Twój temat najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy Cię w zasadzie nie znają, to zastanów się nad tym, jaką rangę ma dla Ciebie ich zdanie. Pani Jadzia spod 6. czy pan Wiesław z warzywniaka, którzy ochoczo komentują to, z kim się spotykasz, co powinnaś a czego nie, zapewne tak naprawdę w ogóle Cię nie znają. Czemu miałoby Cię więc ruszać to, czy akceptują, czy krytykują Twoje postępowanie? Powinno Cię to obchodzić tyle samo, ile ich życie: z kim się spotykają, o której wracają do domu i w jakim kolorze lepiej im do twarzy.
Niech pierwszy rzuci kamieniem…
Druga kwestia to ta, że w większości przypadków wiele do powiedzenia na czyjś temat mają ci, którzy sami cnotą nie grzeszą. Zadaj więc sobie raz jeszcze pytanie o to, kim oni są, by z powodu tego, co uważają ci ludzie, było Ci przykro czy abyś się tym przejmowała.
Zresztą – nawet, gdyby przyjąć, że wypowiadająca się na czyjś temat osoba jest krystaliczna, to dalej nie daje jej prawa do oceniania innych, jeśli sam zainteresowany nie prosi o poradę.
Nikt za Ciebie życia nie przeżyje ani nie chodzi w Twoich butach. Dlatego, tym bardziej, że „doradcy” nie znają sytuacji, ich krytyka powinna po Tobie spłynąć. Jak po kaczce!