w

Syndrom zbawiciela, czyli o ratowaniu wszystkich tylko nie siebie

Pomaganie innym jest dobre i piękne. Niektórzy są nawet skłonni do poważnych poświęceń i też należy to docenić. Jednak ta postawa niekiedy powoduje, że wpadamy w pułapkę, tzw. syndrom zbawiciela. Wówczas jesteśmy tak skoncentrowani na ratowaniu innych, że kompletnie zapominamy o sobie. Dowiedz się, jak się przejawia ten syndrom, co może oznaczać dla związku i jak się z nim uporać.

syndrom zbawiciela
Fot. Pexels.com

Czym jest syndrom wybawiciela?

Syndrom zbawiciela, wybawiciela, rycerza na białym koniu… Stosuje się różne nazwy, które dotyczą tego samego zjawiska. Mowa o ludziach, którzy są pochłonięci pomaganiem innym: wspieraniem ich, ratowaniem ich z opresji. To rodzaj uzależnienia od roztaczania opieki nad innymi.

Zresztą nie byłoby nic dziwnego w pomocy, gdyby była ona odwzajemniona. Tymczasem osoba z syndromem zbawiciela wyłącznie daje, nigdy nie otrzymując nic w zamian. W rezultacie przyciąga do siebie także osoby, które chcą ją zwyczajnie wykorzystać i obarczyć swoimi problemami.

Syndrom zbawiciela ma swoje źródło w młodości. Kiedy dziecko musi przejmować obowiązki i odpowiedzialność typowe dla dorosłych (bo np. rodzic ma problem z nałogiem), w przyszłości może rozwinąć w sobie nawyk ratowania innych.

Jednocześnie, taka osoba oczekuje uznania i często ma wrażenie, że jej starania nie są doceniane. Co więcej, spodziewa się, że inni także będą dawali z siebie wszystko, a gdy tak się nie dzieje, jest sfrustrowana.

Syndrom zbawiciela w związku

wolontariuszka na stoisku charytatywnym

Syndrom zbawiciela może dotyczyć relacji z każdą osobą, ale łatwo się domyślić, że to na te najbliższe związki ma największy wpływ. Prowadzi więc do powtarzania się w życiu takiej osoby schematu, w którym związuje się z kimś potrzebującym (jej zdaniem) pomocy.

W konsekwencji kończy jako partner bądź partnerka osoby uzależnionej, chorej, mającej problemy rodzinne czy finansowe. Chce za wszelką cenę uratować tę osobę, a potem czuć z jej strony wdzięczność.

Problem zaczyna się, gdy ktoś wcale nie chce pomocy, nie chce stosować się do rad albo po prostu w pewnym momencie ma dość opieki. Wówczas osoba z syndromem zbawiciela załamuje się, ponieważ wszystkie jej starania trafiły w próżnię, a świat jest pełen niewdzięczników.

Jak zacząć dbać o siebie?

Co można doradzić osobie z syndromem zbawiciela? Przede wszystkim, by rozpoznała przyczynę swojego podejścia i schematy, w których tkwi. Niewątpliwie pomoże w tym terapia.

Powinna także zadbać o wypracowanie w sobie zdrowego egoizmu. Zacząć myśleć o swoich potrzebach i swoim szczęściu nie przez pryzmat szczęścia i potrzeb innych ludzi. Pomocne mogą okazać się niezależne aktywności, które służą rozwijaniu pasji, przyjemności czy zdobywaniu nowych umiejętności.