Narzekanie, niezadowolenie, mówienie „nic nie ma sensu” – wydaje się znajome? Jak wiemy z licznych badań, Polacy i Polki uwielbiają narzekać. Od pogody, przez swoje zdrowie po sytuacje finansową.
To wszystko sprowadza nas do jednego pytania: po co?
Tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Żyjemy w kulturze, która kultywuje narzekactwo. Niezadowolenie powinno być naszym sportem narodowym, który uprawiamy namiętnie każdego dnia.
Często, podczas zwykłych rozmów z kolegami w pracy czy nawet z nieznajomymi, na nasze pytanie „jak się masz ?” słyszymy całą lawinę niepowodzeń, porażek, złości czy frustracji. Potem, gdy sami otrzymujemy głos, idziemy w to bezmyślnie. Z drugiej strony nie chcemy odstawać. Myślimy sobie: „nie będę mówić o niczym pozytywnym, nie będę jej/jego dobijać”.
Co zatem ludzie otrzymują z narzekania?
Złudzenie ulgi, poczucia, że w końcu mogą komuś powiedzieć co ich boli, gniecie i przeszkadza. Poza tym często, gdy solidnie sobie ponarzekają otrzymają gratyfikację w postaci, np. wykonania za nich jakiegoś zadania lub odpuszczenia pewnych rzeczy.
Od narzekania już niedaleka droga do bycia ofiarą. Oczywiście, są ludzie którzy przeszli niesamowite piekło na ziemi i ich poczucie jest absolutnie słuszne, ale spotkać można także osoby, które z wiecznego bycia na „nie” zrobiły sobie sposób życia, który działa.
Warto więc mieć świadomość, że narzekanie do niczego pozytywnego nie doprowadza, a wręcz przeciwnie – sprawia, że czujemy się osaczeni i niepewni. Warto więc szukać innych możliwości w tym temacie i rozwijać siebie, aby unikać nieustannego poczucia bezsensu.