Menu
w

Wiem, że mnie zostawiłeś. Moja miłość nie pozwala mi jednak przestać walczyć o Ciebie. LIST.

To była wielka miłość. Dzisiaj nie jestem pewna, czy z Twojej strony też. Z mojej na pewno. To był ten przysłowiowy grom z jasnego nieba.

Poznaliśmy się na grillu u znajomych. Ja dopiero co rozstałam się z Sebastianem. Nie, żebym jakoś bardzo cierpiała, bo już dawno chciałam z nim zerwać. Ty dopiero co wróciłeś z zagranicy. Nawet nie chodziło mi o to, że wyglądałeś jak milion dolarów. Po prostu była w Tobie jakaś magia. Zaiskrzyło. Na drugi dzień randka. I poszło.

Po 3 tygodniach zamieszkaliśmy razem. Czułam, że jestem w niebie. Dziś przynajmniej wiem, jak smakuje prawdziwe szczęście.

Smutna kobieta
Fot. Pexels.com

Były wielkie plany. Tak jak wielka to była miłość… Z mojej strony

Byliśmy razem dwa lata. Były wielkie plany. Ślub, dziecko. Żyłam tylko relację z Tobą. Wszystko podporządkowywałam pod to, choć wcale tego nie oczekiwałeś. To był sens mojego życia. I ten sens prawie straciłam, gdy dowiedziałam się, że masz romans z moją przyjaciółką. Tą u której spotkaliśmy się pierwszy raz, wtedy na grillu.

Ona niedawno rozstała się z mężem. Powiedziałeś mi potem, że zawsze byłeś w niej zakochany. Te słowa, nie fizyczna zdrada, bolały mnie najbardziej.

Będę o Ciebie walczyć

Wiem, że nie chcesz ze mną być. Zdaję sobie sprawę, że kochasz ją. Boli, bardzo boli, to ból fizyczny, jakby mnie ktoś bardzo mocno uderzył w klatkę piersiową. Mimo to moja miłość nadal jest silna. Tak jakby w ogóle nie zmalała.

Chcę byś do mnie wrócił, mam zamiar o Ciebie walczyć. Wszyscy mówią mi, że to nie ma sensu, że to już stracona miłość. Że nawet jeśli byś do mnie wrócił, to zdradzisz mnie ponownie.

Jednak jest jeszcze coś takiego jak nadzieja. Nadzieja, że wrócimy do siebie i że nadal będziemy tworzyć udany związek.

Wiem, że odszedłeś do innej, ale wiem, że było Ci ze mną dobrze. Czuję nadzieję, że w tamtej relacji tego nie poczujesz. Jest taka szansa. I to nadaje mojemu życiu sens.

Zobacz także: Kiedy kochasz, a ON nie kocha Ciebie… 

Exit mobile version